Vuomahytta – Dividalshytta

utworzone przez | 11 grudnia 2011 | Dalekie kraje, Norwegia, Skandynawia | 0 komentarzy

7 kwietnia 2011.

Wyruszamy o 8 rano, dziś jeszcze większy kawałek przed nami. Zjeżdżamy do doliny Anjavassdalen. Początkowo jest fajnie, potem trochę kluczymy pomiędzy drzewami. Idzie nam sprawnie, szybko osiągamy dno doliny. Pogoda dopisuje, świeci słońce. Tylko trochę jest za ciepło. Na dnie doliny znajdujemy ślad narciarski i kierujemy się wzdłuż niego.

Idziemy dnem doliny, czasami rzeką, czasami jej brzegiem. Widać, że wiosna zbliża się wielkimi krokami. Miejscami śnieg na rzece jest zapadnięty, w innych miejscach widać płynącą wodę. Dolina opada bardzo łagodnie, choć miejscami rzeka spada wodospadami w dół i tworzy wąwóz. Wtedy sceneria staje się podobna do Abisko.

Zanim Anjavasselva wpadnie do Divielva, omija potężny skalny załom. Skręca dwa razy o 90 stopni w głębokim wąwozie. Tamtędy nie przejdziemy. Trzymamy się śladu, który wyprowadza nas do góry na ten skalny załom. Teraz przed nami zejście do Dividalen.

Początkowo kombinujemy na nartach jak się da pomiędzy drzewami, ale wkrótce las jest tak gęsty a stromizna tak duża, że odpinamy narty i krętą, oblodzoną ścieżką schodzimy na dno doliny Dividalen. Tu zakładamy narty i ruszamy w górę rzeki. Kilkaset metrów dalej rozpoczynamy drogę do góry zboczem wąwozu.

Podejście akurat, żeby trochę się rozgrzać na koniec drogi. Gęsty las, zdradliwy śnieg, który co chwila zapada się pod nartami po kolana lub głębiej. Albo łamliwa szreń a pod nią ponad pół metra puchu. Niby jest ślad narciarski, ale też potężnie podziurawiony. To tak, żeby nie zapomnieć, że jednak w górach jesteśmy i gdzieś w końcu trzeba podejść ;).

W końcu docieramy. Dwie chatki – starsza, mała, na 6 osób i nowa, dużo większa, z ogromnym salonem kuchennym. W nadziei na spokój decydujemy się na małą chatkę. Każda ma swój drewutniosraczyk. Wybór okazał się dobry, wkrótce po nas dociera szkolna wycieczka znana nam z Gashashytta. Tym razem wybierają nocleg pod dachem w drugiej chatce.

Nawet nie zauważyłem kiedy, chyba na ostatnim podejściu, zrobiłem sobie sporą dziurę w pięcie. No to jutro będzie miło.

Niefiltrowana statystyka z GPS

Długość trasy: 20.2 km
Czas marszu: 5 h 35 min
Czas postojów: 2 h 22 min
Suma podejść: 720 m
Suma zjazdów: 876 m

Pin It on Pinterest