6 kwietnia 2011.
Dziś czeka nas bardziej ambitny kawałek niż wczoraj. Wstajemy o 6:30 i wyruszamy o 8:30. Droga rozpoczyna się stromym zjazdem do jara pomiędzy drzewami. Mijamy pieski z zaprzęgów przywiązane do długiej liny koło obozowiska maszerów. Wkrótce rozpoczynamy bardzo strome podejście – wychodzimy z jara. Nasze niby-pulki co chwila staczają się po nierównej powierzchni, zaczepiają o drzewa i generalnie nie chcą współpracować. Mi też by się nie chciało na ich miejscu ;). Tak stromo pod górę?
Na podejściu mijamy dwie Niemki, które spały w drugiej chatce. Ambitne. Nie chcą pomocy. Wychodzimy z wąwozu i rozpoczynamy drogę na przełęcz. Oczywiście pod górę, na fokach, bo inaczej ciężko by było. Im wyżej, tym bardziej wieje. Drzewa zostają poniżej i jesteśmy na otwartej przestrzeni. Niby jest ciepło, ale wiatr bardzo skutecznie nas chłodzi.
Jest przepięknie. Biel okrywającego wszystko śniegu, wiatr niosący śnieżny pył tuż nad ziemią, słońce prześwitujące przez chmury – prawdziwa wiosenna Skandynawia – namiastka Arktyki. Docieramy na przełęcz i robimy krótką przegryzkę z ciepłym piciem. Tu jakby wiało trochę mniej, słońce na dobre wyszło zza chmur i zrobiło się wściekle gorąco. Można zdjąć foki, bo dalsza droga wiedzie przeważnie w dół.
Jedziemy prawie bez wysiłku, słychać tylko jak narty suną po śniegu. Piękny, długi zjazd zakończony płaskim odcinkiem. Do Vuomahytta docieramy ok. 14:30.
Czekają na nas dwa domki i drewutniosraczyk (oddzielone od siebie, ale w jednym budynku). Wybieramy ten, który wygląda na niezamieszkały. Czeka nas jeszcze wyprawa po wodę. Ładujemy pusty baniak na sanki i ruszamy na jezioro. W naszym domku nie ma solidnego łomu do przebicia się przez lód, pozostaje znalezienie w miarę świeżego przerębla. Jest dość daleko, ale udaje się dostać do wody przy użyciu kijka.
Otworek w lodzie jest mały i napełnienie 30 litrowego baniaka zajmuje nam trochę czasu ale też daje dużo dobrej zabawy. Wracamy do chatki. Niemki, które były za nami też będą spać w naszym domku.
Później, przed zmrokiem dociera jeszcze dwóch Norwegów. Chatka jest duża, 8 miejsc do spania i duży salon. Siedzimy i rozmawiamy. Norwegowie dziwią się, że Polacy przyjeżdżają na wakacje do Norwegii spędzać czas w taki sposób. Widać poznali do tej pory jakichś innych Polaków.
Norwegowie decydują się na nocleg w namiocie. Wkrótce koło chatki staje żółtopomarańczowy „Svalbard” produkcji Helsport’u. Ładny, kolorowy akcent pośród otaczającej bieli.
Niefiltrowana statystyka z GPS:
Długość trasy: | 17.27 km |
Czas marszu: | 4 h 49 min |
Czas postojów: | 1 h 15 min |
Suma podejść: | 982 m |
Suma zjazdów: | 768 m |