31 października 2010.
Ruszamy stosunkowo późno. I okazuje się, że bardzo dobrze. Ledwie dochodzimy do uskoku, dosłownie kilkaset metrów od Chennek, spotykamy trzy samice koziorożca abisyńskiego (walia ibex). Są tak zajęte sobą, że nie zwracają na nas uwagi. Toczą ze sobą potyczki na rogi, podjadają liście z drzew – widać, że dobrze się bawią. Można spokojnie do nich podejść i zrobić kilka zdjęć z bliska.
Kilka dobrych chwil poświęcamy na oglądanie i fotografowanie tych zwierząt. Potem okaże się, jak duże szczęście mieliśmy obserwując je z tak bliska. Ruszamy dalej krawędzią urwiska.
Po wczorajszych chmurach nie ma dziś śladu. Niebo jest niebieskie, słońce trochę daje się we znaki. Cały czas podchodzimy do góry. W końcu osiągamy najwyższy punkt dzisiejszego planu – przełęcz Bwahit Pass (ponad 4200 m. npm). Zatrzymujemy się na odpoczynek i fotografowanie. Z przełęczy rozciąga się daleki widok. Możemy obejrzeć praktycznie całą naszą dotychczasową trasę oraz to, co przed nami. W dole widać wioskę Chora Leba. Stąd widać tylko blaszane dachy, które odbijają światło słoneczne. Są jak świecące prostokąty.
W międzyczasie mija nas nasza karawana mułów. Chwilę po nich i my ruszamy w dół. Ścieżka jest bardzo stroma i niewygodna. Tak jak zwykle zejście jest znacznie mniej przyjemne niż podchodzenie. Tracimy wysokość i robi się coraz cieplej. A stracić musimy jeszcze wiele, nasz najniższy dzisiejszy punkt to dolina rzeki – 2700 m. npm. To ponad półtora kilometra w dół od Bwahit Pass.
Docieramy do Chora Leba, gdzie zatrzymujemy się przy budynku opisanym „Greenland Hotel”, przy czym nie bardzo wiadomo, czy chodzi o Grenlandię, czy o zieloność. Po krótkim odpoczynku ruszamy w dół.
Idziemy przepiękną doliną strumienia. Dookoła kolorowe kwiaty, egzotyczne rośliny. Niemalże raj na ziemi, gdyby tylko nie było tak gorąco. Dochodzimy w końcu do doliny rzeki, gdzie można się trochę ochłodzić wodą.
Czeka nas teraz podejście kilkaset metrów do góry. Na szczęście pojawiają się chmury, które chwilami dają wytchnienie od palącego słońca.
Ambiko (Ambikwa) jest dużą wioską. Charakterystyczny jest okrągły kościół w jej centrum. To pierwsze miejsce biwakowe położone we wsi. I najmniej przyjemne ze wszystkich. Namioty stoją na ubitej ziemi, ani źdźbła jakiejkolwiek trawki. Trzeba szybko iść spać, jutro wczesna pobudka i atak na Ras Dashen.
Niefiltrowana statystyka z GPS: | |
Przebyta droga: | 19.6 km |
Suma podejść: | 936 m. |
Suma zejść: | 1459 m. |
Minimalna wysokość: | 2778 m. npm. |
Maksymalna wysokość: | 4214 m. npm. |