Phakding 2670 m. npm
Okazało się, że droga była całkiem męcząca. Najbardziej odczuwalny był ten ponad kilometr w dół. Zatrzymałem się w Namche na cappucino. Po południu dotarliśmy do Phadking. Powietrze jest tak gęste, że można prawie pływać ;).
Okazało się, że droga była całkiem męcząca. Najbardziej odczuwalny był ten ponad kilometr w dół. Zatrzymałem się w Namche na cappucino. Po południu dotarliśmy do Phadking. Powietrze jest tak gęste, że można prawie pływać ;).
Uff, Arek wydobrzał na tyle, że mogliśmy ruszyć dalej. Może to i dobrze – przez ten jeden leniwy dzień w Namche znacznie poprawiła się moja aklimatyzacja. Droga pod górę nie jest już tak męcząca.
No i stało się. Arek się czymś zatruł. To nie choroba wysokościowa, bo ta raczej nie zdarza się po dobrze przespanej nocy na tej samej wysokości. Zostajmy więc w Namche.
Pokazała się nagle, za zakrętem ścieżki. Tak po prostu. Wysoka, biała, z pióropuszem na szczycie. Sagharmatha. Miejsce, gdzie mieszkają bogowie.
Chyba każdy, kto chodzi po górach, chce kiedyś zobaczyć Tą Najwyższą. Dla mnie to było dziś.