Argentyna

Rekomendacje i ostatnie wrażenia

Zostało kilka chwil przed przyjazdem taksówki, która zawiezie nas na lotnisko. Rano udało się jeszcze zobaczyć tutejszy Montmartre, czyli La Boca z kolorowymi domami i atrakcjami dla turystów typu amerykańskiego, przywożonych i wywożonych autokarami. Np. taki turysta szerszy na ogół niż wyższy za jedyne 3 USD może sobie zrobić zdjęcie, na którym niby tańczy tango z jakąś lokalną pięknością. Dla pań są miejscowi przystojniacy w tej samej cenie. Na szczęście byliśmy rano, przed nimi.

Buenos Aires

Buenos jest ogromnym miastem, ale nie przytłacza swoją wielkością. Dużo jest zieleni, parków, ogrodów, ale jest tu też najszersza ulica na świecie – Avenida de 9 Julio. Zresztą główne ulice są tutaj generalnie szerokie. Chociaż poza centrum, w starszych dzielnicach jak Palermo czy Recoleta zdarzają się wąskie na tutejsze standardy uliczki (takie na dwa samochody).

W wolnej chwili…

Zarówno w Chile jak i Argentynie w Parkach Narodowych nie wolno śmiecić, wszystko trzeba zabrać ze sobą. I tak się dzieje. Śmieci na szlakach praktycznie nie ma a w okolicach miejsc noclegowych zdarzają się sporadycznie. Aż strach pomyśleć, jak wygląda to u nas i jak przyjęto by tego typu regulacje. Okazuje się że Polska jest kulturowo i cywilizacyjne znacznie w tyle w porównaniu z Chile czy Argentyną.

Lodowiec Perito Moreno

Dziś oglądaliśmy lodowiec Perito Moreno. Niestety jest on udostępniony do oglądania w „argentyński” sposób. Dojazd na miejsce, 40 ARS od cudzoziemca (12 od Argentyńczyka), godzinny rejs stateczkiem pod czołem (35 ARS) i ogrodzona ścieżka długości kilkuset metrów skąd można oglądać lodowiec.

Cerro Torre, Fitz Roy

Wczoraj zakończyliśmy 3.5 dniowy trekking pod Cerro Torre („Krzyk kamienia” Herzoga) i Fitz Roy. Wiele nowych wrażeń, choć poprzedni trekking jeszcze nie do końca opisany. Najpierw liczby. 3.5 dnia, 69 km w poziomie, 4200 m. podejść. Średnia prędkość – 3.9 km/h.

El Calafate

Lot z Bariloche do El Calafate jest bardzo atrakcyjny. Po starcie, o ile siedzi się po prawej stronie można podziwiać Andy. Widok jest wspaniały. O tej porze roku południowe stoki pokrywa śnieg, a północne są od niego wolne. Na horyzoncie pojawiają się co jakiś czas charakterystyczne stożki wulkaniczne górujące nad innymi szczytami. Zdarza się też, ze potężne, pojedyncze góry maja inne kształty, nie powstały jako wulkany.

Cerro Tronador

Dziś rano, a właściwie wczoraj wyruszyliśmy z zamiarem przeprowadzenia kolejnej wycieczki górskiej w okolicach Cerro Tronador. Wyjechaliśmy dosyć wcześnie, bo do pokonania było ponad 100 km. Cerro Tronador leży na terenie Parku Narodowego Nahuel Huapi. Ostatnie 30 km to droga szutrowa, bardzo wąska, miejscami przyklejona do zbocza. Przejazd tego odcinka zajmuje ok. półtorej godziny. To niestety mocno zrewidowało nasze plany wycieczkowe. Zamiast planowanego wejścia na jedną z okolicznych gór oglądaliśmy czarny lodowiec Ventisquero Negro.

Laguna Toncek

30 listopada wreszcie górska wycieczka. Wyjeżdżamy ok 20 km za Bariloche i ruszamy w kierunku schroniska Frey leżącego nad jeziorem Laguna Toncek. Droga wiedzie początkowo przez pozostałości po spalonym lesie i pnie się trawersem coraz wyżej nad taflą jeziora. Zamiast kosówki rosną tu karłowate bambusy. Roślinność jest zupełnie inna niż u nas.

Droga siedmiu jezior

Jedną z atrakcji opisywanych przez przewodniki w Patagonii jest droga siedmiu jezior. Droga ma numer 234 i wiedzie przez jedne z najpięknieszych zakątków Lake District. Tak jak wiele mniej ważnych dróg, jest to droga szutrowa. 29 listopada wcześnie rano wyruszyliśmy na wycieczkę, aby pokonać ją całą.

Bariloche

27 listopada wyjechalismy z Puerto Madryn do Bariloche w Andach. Tym razem pojechaliśmy autobusem nocnym sypialnym. Sypialnym, ponieważ siedzenia rozkładają się tak, jak w samolotach w biznes klasie na długich lotach. Można się normalnie położyć i spać. A że na całej szerokości autobusu są 3 a nie 4 miejsca, więc każdy ma dosyć przestrzeni.

Peninsula Valdes

Dzisiejszy dzień poświęciliśmy na objechanie Półwyspu Valdes. I niestety znacznie poniżej oczekiwań. Miejsca udostępnione turystom pozwalają na obserwowanie zwierząt z odległości od kilkudziesięciu do ok dwustu metrów. Kolonia słoni morskich to kilkanaście – kilkadziesiąt sztuk tych olbrzymich fok wylegujących się na plaży.

Pingwiny, wieloryby

Chyba wszystkie miejsca w Argentynie, gdzie chroniona jest przyroda, wygladaja podobnie. Ścieżka lub inne miejsce kanalizujące ruch ludzi i cała reszta dookoła. Podobnie jest na Punta Tomba. Krótka, bo nieco ponad kilometrowa Ścieżka poprowadzona jest przez kolonię pingwinów Magellana. To miejsce jest jednym z największych skupisk tego gatunku. Kolonia liczy sobie ponad poł miliona osobników.

To już Patagonia

Po przesiadce w Buenos wylądowaliśmy w Trelew. Miasto leży na wybrzeżu Atlantyku, w pobliżu półwyspu Valdes. Jest zupełnie inne, mało turystyczne. Port lotniczy przypomina małe, prowincjonalne lotnisko, jakich wiele np. w Indiach (W Iguazu były nawet rękawy). Tu wysiada się z samolotu na ogromnej, płaskiej przestrzeni aby spokojnie przejść do sali przylotów. A tam niepodzianka. Bagaże sprawdzane są pod kątem zawartości nasion, mięsa, nieprzetworzonej żywności. Nic takiego nie ma prawa wjechać do Patagonii.

Reminiscencje z dżungli

Dziś opuściliśmy Iguazu. O kilku rzeczach jeszcze warto napisać. To, co rzuca się w oczy wszędzie tam, gdzie ziemię wydarto dżungli to kolor gleby. Niesamowicie brązowy, coś pomiędzy miedzianym a rudym. To miejsce wciąż jest niezwykłe, a co dopiero, gdy żyli tu tylko Guarani, bez miast, bez dróg, bez całej otoczki współczesnej cywilizacji.

Wodospady na rzece Iguazu

Kto widział „Misję”, ten ma pojęcie. Ogromy, długi na 2700 m. skalny uskok o wysokości kilkudziesięciu metrów. I rzeka Iguazu spadająca w dół olbrzymią masą wody. Jeszcze można wyobrazić sobie, jak wyglądało to miejsce bez infrastruktury, bez kładek, ścieżek, zabudowań i dróg. Istotnie, miejsce szczególne, gdzie łatwo o metafizyczne doznania. Huk spadających mas wody i poziomy deszcz rozpryśniętych na skałach kropli. Niesamowite.

Warszawa – Rzym – Buenos Aires

Wczoraj wylecieliśmy z deszczowej Warszawy. Kilka godzin oczekiwania w Rzymie i wystartowaliśmy do Buenos Aires. Lot opóźnił się o ponad godzinę. 14 godzin w samolocie i lądujemy w Buenos Aires. Słonecznie, temperatura 22 stopnie. W stosunku do Warszawy 3 godziny różnicy czasu.