Most na rzece Omulew

utworzone przez | 22 sierpnia 2010 | Na rowerze, Polska na weekend | 0 komentarzy

Wycieczka odbyła się 31 lipca 2010.

Cel na ten weekend został określony stosunkowo późno – w piątek wieczorem, na podstawie informacji z ICM. Warmia, a dokładniej Sasek Mały i agroturystyka Sasek. Miejsce to jest nastawione na koniarzy, ale rowerzystów też wpuszczają ;). Można wziąć opcję z wyżywieniem. Niestety kuchnia serwuje głównie padlinę. Na szczęście mają też jakieś sałatki, tak więc daje się przeżyć na tutejszej kolacji i śniadaniu.

Droga zajęła dużo więcej czasu, niż mogłoby się wydawać. Jakieś remonty, pielgrzymki i inne takie skutecznie opóźniły dojazd. Dość, że na miejscu jesteśmy po 13:30. Wyruszam tuż przed 14. Jadę asfaltową drogą na zachód. Po drodze mijam skrzyżowanie z drogą wiodącą do lotniska w Szymanach. Jutro się tam wybiorę, na dziś mam inne plany. Przecinam drogę 57 i dalej jadę na wschód drogą leśną. Droga wiedzie prosto jak strzelił, bez żadnych zakrętów. Jadę w ten sposób nieco ponad 3 km, aż docieram do drogi asfaltowej biegnącej równolegle do drogi 57. Ta droga ma olbrzymią przewagę nad tamtą. Praktycznie nic tu nie jeździ. Ruszam na południe.

Jazda jest bardzo przyjemna, droga przebiega lasem, dookoła cisza i spokój. Wiatr nie przeszkadza, więc można się trochę rozpędzić. Wyprzedzam po drodze rolkarkę w czarnym, obcisłym, letnim ubranku. To pierwsze spotkanie na tej drodze, bardzo miłe wizualnie; na razie żadnego samochodu. Mijam Zabiele i Maliniak aż docieram do skrzyżowania z drogą na Wielbark.

Jak można się domyślić z zaklejonych drogowskazów, dojazd bezpośrednio do Wielbarka nie jest możliwy. Prawdopodobnie nie ma jakiegoś mostu – budowany jest nowy. Na mapie widać możliwość objazdu, ale drogi zaznaczone są jako nieutwardzone. To może mi trochę wydłużyć wycieczkę w czasie.

Dojeżdżam do Lejkowa, gdzie odchodzi na południe droga będąca częścią planowanego objazdu. Hura! Jest już asfaltowa. Dzięki Ci Europo! Przejeżdżam przez Łataną Wielką i Małą oraz Kipary, gdzie skręcam w kierunku Sędrowa.  Po około 2.5 km dojeżdżam do drogi do Wielbarka. Kilkaset metrów dalej – niespodzianka. Budowany jest nowy most na małym dopływie Omulewa. Tuż obok urządzono przeprawę brodem w taki sposób, że nawet zwykły samochód przejedzie. Na szczęście jest tez kładka i wybieram ten wariant. Wkrótce jestem w Wielbarku.

Robię szybkie zakupy i wyruszam drogą 508. Po około 3 km. skręcam z drogi na most na Omulewie. Dalej droga wiedzie przez las. Pozostałości bruku wskazują na jej przedwojenne, niemieckie pochodzenie. Jedzie się miło, choć to nie asfalt. A muszę się trochę spieszyć, przede mną jeszcze kawał drogi, a minęła już 17. W dodatku niebo pokryło się ciężkimi, deszczowymi chmurami.

Droga wiedzie na zachód. Jadę nią około 15 km. To bardzo fajny, leśny odcinek. Warto mieć więcej czasu, zatrzymać się raz na jakiś czas, pobyć w tym miejscu. Tym razem niestety muszę się spieszyć. Tak więc nawet nie robię zdjęć.

Docieram do skrzyżowania i kieruję się na północ. Mapa topograficzna WZKart pokazuje, że kilka kilometrów dalej jest most przez rzekę. Zamierzam z niego skorzystać. Jadę dalej aż dojeżdżam do miejsca po wsi Małga. Dziś z całej wsi została tylko ceglana wieża kościoła. Poza tym nie ma nic.

Znam już to miejsce, więc nie zatrzymuję się, zwłaszcza, że z południa docierają pomruki odległej burzy. Pozostaje mi teraz znaleźć most. Podjeżdżam do rzeki, jestem na czymś, co powinno być drogą do mostu. Jeżeli jednak coś tam jest, to na pewno nie jest ani uczęszczane ani łatwo dostępne. Chaszcze i zarośla zagradzają drogę. Może bez roweru bym zobaczył, czy most jest. Zresztą, gdyby był, to byłby uczęszczany i dostępny.

Wracam do drogi jadąc tak blisko rzeki jak się da (pewnie z kilkaset metrów od wody), ale nie widać niczego,  co wyglądałoby na drogę lub choćby ścieżkę. Wracam do drogi, tam ślady są wyraźne, musi być jakiś most. Poruszam się na północ, pewnie most będzie za zakrętem rzeki.

Droga staje się coraz bardziej grząska i podmokła, po śladach widać, że najlepszy pojazd tutaj to traktor. W końcu udaje mi się dojechać do rzeki. Hura! Jest most, a raczej coś w rodzaju mostu. W zupełności wystarczy. Na chwilę tylko zatrzymuję się na środku, aby zrobić jedyne na tej przejażdżce zdjęcia.

Za mostem droga robi się jeszcze bardziej traktorowa. Głębokie koleiny w błocie, woda i gęste zarośla dookoła. Na szczęście dosyć szybko te przyjemności się kończą i można jechać normalnie. Zbliżam się do jakiegoś gospodarstwa i widzę, że droga przebiega przez jego środek. Nic to, jadę. Ale gospodarstwo jest skutecznie chronione, choć chyba rzadko ktoś oprócz mieszkańców się tu pojawia. Przekraczam jakąś niewidzialną linię i rusza w moim kierunku kilka psów, z czego dwa są naprawdę duże. Zatrzymuję się i na wszelki wypadek zasłaniam się rowerem. Na szczęście gospodarze wołają psy. Te wprawdzie nie odpuszczają od razu, ale pojawia się cień szansy. W końcu ktoś podchodzi do mnie, ucisza psy a ja mogę powiedzieć „dzień dobry” i pro forma zapytać o dalszą drogę.

Wyjeżdżam z gospodarstwa i jadę przez las. Droga trochę kręci po lesie, ale po kilku kilometrach docieram do Pidunia. Tu wjeżdżam na drogę 508 i jadę nią około dwóch kilometrów. Poza ucieczką na pobocze przed TIRem jadącym z przeciwka nie spotykają mnie tu przygody. Skręcam w las, gdzie czeka mnie niecałe 5 kilometrów dobrej, leśnej drogi. Na tym odcinku daje się jechać dosyć szybko, czasem tylko trzeba ominąć jakąś kałużę.

Rozpoczyna się asfalt. Stąd już blisko do celu mojej dzisiejszej wycieczki. W ciągu kilku minut docieram tam, skąd zaczynałem. Jeszcze tylko mała przejażdżka nad jezioro i można kończyć dzień.

Już po wycieczce popatrzyłem na Google Earth. Akurat tam, gdzie powinien być most, którego dziś szukałem, zdjęcia są dobrej jakości. Mostu na nich nie ma.


Mapka i ślad


 

Zdjęcia

Pin It on Pinterest