Co puchło w Puchłach…

utworzone przez | 15 września 2009 | Na rowerze | 4 Komentarze

Wycieczka odbyła się w dniach 12 – 13 września 2009.

Wschodnie pogranicze jest szczególnym miejscem. Od dawna mieszają się tu ludy, kultury i wierzenia. Pozostały po nich świątynie, cmentarze i zwyczaje. Tym razem jedziemy do miejscowości Puchły niedaleko Narwi. Znajduje się tam duża i ciekawa cerkiew.

Okazuje się, że bardzo dobrze dobraliśmy datę wycieczki. Dziś w wiosce jest uroczystość z okazji Święta Aleksandra Newskiego. Pop będzie święcić domostwa obchodząc je po kolei. Przed każdym domem przygotowany jest stolik z chlebem. Przy nim czeka rodzina. Popu towarzyszy procesja, na jej początku mieszkańcy niosą święte dla nich obrazy.

Ceremonia trwa długo. Przy każdej zagrodzie pop zatrzymuje się i chwilę rozmawia z mieszkańcami. Przejście przez całą wieś trwa długo, ale warto obejrzeć jak to wygląda. Na zakończenie cała procesja gromadzi się przy przydrożnych krzyżach na skraju wsi. Pop odprawia tu nabożeństwo i błogosławi mieszkańców. Zgodnie z obrządkiem, pop dotyka biblią głowy każdej błogosławionej osoby. Większość z uczestniczących w nabożeństwie to osoby starsze, w tradycyjnych strojach. Młodsi też uczestniczą, ale w strojach współczesnych.

Przed wyjazdem z Puchł zatrzymujemy się jeszcze koło cerkwi. Budowla robi wrażenie. Przede wszystkim swoją wielkością i stylem. Aż dziw, że tak duża cerkiew stoi w niewielkiej wiosce. Rozmawiamy dłuższą chwilę z popem. Okazuje się, że wioska swoją legendę. Pierwsza cerkiew w tym miejscu powstała w 1756 roku jako pamiątka cudownego uzdrowienia człowieka z opuchniętymi nogami. Stąd też nazwa wsi i odpowiedź na tytułowe pytanie.

Z Puchł jedziemy do Ciełuszek. Przy wjeździe do wioski spotykamy krzyż dziękczynny z radziecką gwiazdą. Wiele lat temu mieszkańcy tej wsi postawili go w podzięce dla tych, którzy zakończyli wojnę na tych terenach. W tak małych wioskach nikomu nie przeszkadza połączenie gwiazdy i krzyża. Takie obrazki spotyka się tu częściej.

W Ciełuszkach stoi wiele domów z charakterystycznymi dla tych okolic, rzeźbionymi, drewnianymi okiennicami. W rozmaitych przewodnikach można dowiedzieć się, że tak okolica nazywa się „Krainą otwartych okiennic”. Ozdobne okna pomalowanych na rozmaite kolory domów mają w sobie jakieś pierwotne piękno; zostały wykonane z czystej potrzeby tworzenia i czynienia swojego otoczenia piękniejszym. Oprócz okiennic rzeźbione i malowane na różne kolory są naroża domów. Każdy dom ma swój unikalny wzór i kolory.

Opuszczamy Ciełuszki i przez Kaniuki jedziemy do Rybołów. Na tutejszym cmentarzu stoi ciekawa, drewniana cerkiew. Warto ją zobaczyć, chociaż we wsi jest jeszcze jedna, murowana. Moim zdaniem cerkiew cmentarna jest ciekawsza niż murowana. Aczkolwiek Ryboły nie robią jakiegoś super rewelacyjnego wrażenia. Zatrzymujemy się na chwilę aby kupić do picia i ruszamy w dalszą drogę.

Kolejnym punktem na naszym planie podróży są Pawły. Ty chcemy odnaleźć niewielką drewnianą cerkiew. Nie wiemy dokładnie, gdzie ona się znajduje i przejeżdżamy przez Pawły tam i z powrotem. Za wsią, po jej północnej stronie, w niewielkim zagajniku jest cmentarz. Cerkiewka jest schowana pomiędzy drzewami i z daleka jej nie widać. Warto tu jednak przyjechać ją obejrzeć. Stoi na niewielkim wzniesieniu. Okolica i umiejscowienie cerkwi przypomina nieco jedną z kaplic w Jabłecznej.

Opuszczamy Pawły i kierujemy się do miejscowości Soce. Soce warte są obejrzenia z kilku powodów. Pierwszym z nich jest podwójny układ wsi. Zabudowania położone są wzdłuż dwóch równoległych dróg, co czyni wioskę niejako bliźniaczą. Wiele domów pochodzi z dawnych lat i podobnie jak w Ciełuszkach mają piękne rzeźbione i malowane okiennice oraz naroża domów. Znakiem czasu są natomiast nowoczesne dacze, które pojawiają się we wsi.

Soce mają też swoją legendę. W 1895 roku wieś padła ofiarą epidemii. Aby przeżyć, w ciągu jednej nocy mężczyźni wykonali cztery kamienne wotywne krzyże i postawili je na krańcach wsi. W tym samym czasie kobiety uprzędły nić, którą zaczepiwszy na krzyżach, objęły całą wieś. Krzyże pozostały do dziś.

Z Soc docieramy do Puchł i kończymy pierwszy dzień wycieczki. Wieczorem rozmawiamy z właścicielką gospodarstwa gdzie śpimy o tutejszych okolicach.

Drugiego dnia wyruszamy w przeciwnym kierunku. Pierwszy przystanek to Trześcianka. Jest tu cerkiew, ale nie robi większego wrażenia. Naszym pierwszym celem na dziś jest Narew. Przed Narwią, przy cmentarzu zatrzymujemy się na chwilę. Z mapy (1:100 000 WZKart) wynika, że kilka kilometrów od drogi, w okolicach Tokarowszczyzny, jest zabytkowa cerkiew. To jedyne źródło, które mówi o tym zabytku, ale postanawiamy to sprawdzić. Ruszamy polną drogą, zmagając się niejednokrotnie z piachem. Mijamy Waniewo i podążamy dalej na północny wschód. Docieramy do Tokarowszczyzny, ale żadnej cerkwi tu nie ma. Nieco inną drogą, na szczęście w większości asfaltową wracamy do miejsca, skąd skręciliśmy w bok i dojeżdżamy do Narwi. Zrobiliśmy sobie parę kilometrów ekstra.

W Narwi chcemy obejrzeć kościół i cerkiew. Po drodze pierwszy jest kościół. Zatrzymujemy się przy ogrodzeniu. Dookoła budynku zgromadzeni są ludzie, a z głośników dobiega mocny głos. Głos ów językiem pełnym jadu mówi zgromadzonym co to za rząd rządzi w Polsce i dlaczego ci inni są lepsi. Zniesmaczeni tym postanawiamy tu wrócić, kiedy ten seans nienawiści się zakończy. Na odjezdne możemy usłyszeć jeszcze kto z nazwiska ile wpłacił w ostatnim tygodniu.

Mijamy rynek i dojeżdżamy do cerkwi. Budowla jest mniejsza niż w Puchłach i ma znacznie proszą bryłę. Mamy okazję obejrzeć budynek z zewnątrz i wewnątrz. Robimy zdjęcia i wracamy do kościoła. Tu już panuje błoga cisza. Budynek jest zamknięty i nie mamy możliwości obejrzenia tej ciekawej architektonicznie konstrukcji (drewniana trójnawowa konstrukcja halowa) od wewnątrz. Fotografujemy z zewnątrz i ruszamy w drogę.

Cel, do którego chcemy dojechać to niewielka cerkiew w Koźlikach. Wyjeżdżamy z Narwi i asfaltową drogą ruszamy przez Tyniewicze, gdzie na chwilę zatrzymujemy się oglądając cmentarną cerkiew, Dojeżdżamy do Klejnik, gdzie stoi duża murowana cerkiew oraz kolejny krzyż – tym razem katolicki, upamiętniający poległych żołnierzy armii czerwonej.

W Klejnikach decydujemy aby najkrótszą drogą jechać do Koźlików. Jest już dosyć późno, a czeka nas jeszcze powrót do Warszawy. Skręcamy na północ i przez Gorodczyno docieramy do Koźlików. Cerkiewka położona jest bardzo malowniczo, na skarpie nad zakolem Narwi, pośród drzew, na skraju lasu. To niewielka budowla, mamy okazję obejrzeć ją tylko z zewnątrz.

Ruszamy w drogę powrotną. Poszukujemy mostu lub choćby kładki, którą moglibyśmy pokonać Narew. To skróciłoby znacznie naszą trasę, ale z braku takich udogodnień ruszamy wzdłuż doliny Narwi w górę rzeki. Droga jest bardzo malownicza i watro ją przejechać rozglądając się na lewo i prawo. Mijamy Janowo, po drugiej stronie doliny Narwi widać wieżę cerkwi w Puchłach. My kontynuujemy naszą drogę docierając przez Doratynkę z powrotem do Narwii. Tu światło sprzyja zdjęciom cerkwi. Zatrzymujemy się na kilka zdjęć i wracamy to Puchł. Czeka nas jeszcze powrót do Warszawy.

Pin It on Pinterest