Pętla Jezioraka

utworzone przez | 2 sierpnia 2010 | Na rowerze, Polska na weekend | 0 komentarzy

Ostatnia Pętla Jezioraka odbyła się 19 i 20 czerwca 2010.

Pętelka wokół jeziora Jeziorak jest takim awaryjnym wyjazdem weekendowym. Awaryjnym, ponieważ można podjąć decyzję w ostatniej chwili, wsiąść w pociąg i spędzić miło weekend na rowerze. Początek i koniec ma miejsce w Iławie, dokąd można dojechać każdym ekspresem jadącym do Trójmiasta. Można oczywiście trasę rozbudować i skończyć w Ostródzie, a do Iławy dostać się pociągiem.


Praktycznie co rok wybieram się na swoją „Pętlę Jezioraka”. Każda jest trochę inna. W tym roku decyduje się na wyjazd w ostatniej chwili – w sobotę rano. Z Iławy wyruszam drogą 521, którą jadę aż do skrzyżowania z drogą na Siemiany. Zwykle skręcam wcześniej w las, około kilometra za skrzyżowaniem z drogą 16. Tym razem chciałem coś odmienić, urozmaicić.

Istotnie, miałem trochę wrażeń, najwięcej gdy pod górę na zakręcie, na podwójnej ciągłej wyprzedzał mnie TIR. Udało się przeżyć, chociaż nie było specjalnie fajnie. Na szczęście droga do Siemian jest dużo spokojniejsza,  jedzie się przyjemnie.

Dojeżdżam do skrzyżowania z leśną drogą. To tutaj wyjeżdża się wybierając wariant leśny. Przy skrzyżowaniu stoi kamień upamiętniający 1000 lecie państwa polskiego. Dlaczego akurat tu? Nie wiem, ale jest, stoi, można zobaczyć.

Do wyboru są teraz dwie drogi. Jedna na wschód, wiodąca w kierunku jeziora. Asfalt na niej kończy się za ok. 3 km, dalej wiedzie fajna leśna droga. Jadąc przez las można wyjechać z powrotem na asfalt tuż przed samymi Siemianami. Ostatnio zawsze wybierałem tę właśnie drogę, tak więc dziś, dla odmiany pojadę prosto do Siemian asfaltem. Poza tym asfalt bardziej mi dziś pasuje.

Jadę dosyć żwawo, mijam Siemiany nawet nie zatrzymując się, bo nie ma po co. Jeszcze nie rozpoczęły się na dobre wakacje, a tu już widać, słychać i czuć atmosferkę kurortu dla wyrośniętych dzieciaków, co właśnie urwały się ze smyczy. Niedaleko za Siemianami znajduje się jeden z dzisiejszych moich celów – jedno z najczystszych jezior – Jezioro Jasne.

Jasne leży około kilometra od drogi. prowadzi do niego ścieżka przyrodnicza, a tak naprawdę zwykła leśna droga. Przy ścieżce i samym jeziorze, na tablicach można znaleźć wszystkie informacje na temat tego miejsca. Woda istotnie jest bardzo przejrzysta. To dlatego, że jezioro jest bardzo ubogie w faunę i florę. Warto zboczyć z drogi i zatrzymać się na chwilę nad Jasnym.

Objeżdżam powoli Jasne dookoła i wracam do drogi. Ruszam dalej. Jadę przez las, aby niebawem dotrzeć do skrzyżowania. Skręcam w kierunku Jerzwałdu i już po chwili jestem w tej miejscowości. Na tym odcinku nie ma lasu wzdłuż drogi i można podziwiać otaczający krajobraz, z jego łagodnymi liniami. Na południu widać Jeziorak.

Następna wioska to Dobrzyki. To stara wieś z zabytkowym kościołem. Można zatrzymać się na chwilę i zrobić zdjęcie. Tym razem się nie zatrzymuję, ponieważ zdjęcia tego kościoła już mam, a światło nie jest jakieś super. Jadę dalej i na skrzyżowaniu skręcam pod ostrym kątem w kierunku Boreczna i Śliwy. W Rąbitach robię drobne zakupy i docieram do Śliwy. Tu skręcam w stronę Wieprza, tam będę dziś spał.

Do Wieprza jedzie się piękną aleją, wzdłuż której rosną stare drzewa. Na szczęście żaden barbarzyńca – rajdowiec nie dotarł tu jeszcze ze swoją mentalnością prymitywnego wandala, choć nie wiadomo, jak długo taki stan się utrzyma. Na razie, póki można, warto cieszyć się tą piękną drogą.

Agroturystyka w Wieprzu mieści się w poniemieckiej szkole. Gospodarze – Państwo Urbankowie są bardzo mili i zapewniają gościom doskonałe warunki. Ponadto zostaję poczęstowany sałatkami i ciastem przygotowanym przez gospodynię.

Rano wyruszam w drogę przez Gubławki. Za wsią leśna droga wiedzie cały czas wzdłuż brzegu jeziora. To jeden z ładniejszych odcinków pętli Jezioraka. Docieram do asfaltu i kieruję się w stronę Boreczna. Tam znajduje się punkt wyborczy, tak więc mogę spełnić swój obowiązek i poprzeć mordercę zwierząt, żeby uniknąć gorszej ewentualności. Cóż, wybór trochę jak między dżumą a cholerą, ale takie czasy nastały.

Boreczno to kolejna stara wieś z zabytkowym kościołem. Nie robię tym razem zdjęć. Po pierwsze już mam zdjęcia tego kościoła, po drugie stoją dookoła jacyś ludzie i psują kompozycję obrazu ;).

Ruszam dalej w kierunku Miłomłyna. Na chwilę zatrzymuję się oglądając i fotografując z drogi jezioro o wdzięcznej nazwie Piekło. Dalej, aż do Miłomłyna nie zatrzymuję się.

W Miłomłynie kieruję się na Liwę. Droga ma równą, nową nawierzchnię. Jest też szersza niż kilka lat temu. Szkoda tylko, że przy okazji rozebrano linię kolejową biegnącą wzdłuż drogi. W miejscu, gdzie droga i kolej rozchodziły się, nasyp został przekopany i poprowadzono nim nową szosę. Tuż obok stoi jeszcze stary wiadukt z bardzo wąskim przejazdem. Niedaleko od tego miejsca znajduje się Kanał Ostródzko – Elbląski. Droga przekracza go wąskim mostem.

Mijam Liwę. Standard drogi zmienia się z europejskiego na polski. Liczne dziury, ubytki, łaty czynią jazdę bardziej urozmaiconą. Zresztą i tak droga ta jest malownicza. Miejscami jest wysadzaną drzewami aleją, gdzie indziej znowu można podziwiać okoliczny krajobraz. Ruch jest minimalny. Piękny, długi odcinek trasy rowerowej.

Mijam Zalewo i Boguszewo, na chwilę zatrzymuję się przy moście na Iłdze. To malutka rzeczka o krystalicznie czystej wodzie. W końcu dojeżdżam do linii kolejowej Iława – Ostróda w okolicy Samborowa. Tuż przed wiaduktem odbija droga na zachód w kierunku Sąp.

Droga jest świeżo po remoncie. Asfalt jest gładziutki i jedzie się wspaniale. Nic dziwnego, że ten odcinek upodobali sobie rolkarze. Ruchu praktycznie nie ma, tylko równy asfalt i las dookoła. Znów kilka kilometrów rowerostrady.

Niestety, kiedyś wszystko się kończy, taka miła droga też. Mijam Kaletkę i docieram do Sąp. Tu skręcam na południowy zachód. Droga jest nieutwardzona, ale jedzie się dobrze. Znowu jadę przez las. Mijam tak zwane „ośrodki wypoczynkowe” składające się z budek zbudowanych z dykty. Ani to ładne, ani ciekawe. Nie wiem, jak można wytrzymać w takim miejscu przez tydzień. Ale widać są amatorzy na taki „wypoczynek”.

Za ośrodkami rozpoczynają się działki i dacze. Ostatnio jak jechałem tą drogą była przejezdna. Teraz chyba droga będzie utwardzana. Będzie, bo na razie spychacz zerwał wierzchnią warstwę. Został piach, w którym chwilami nie da się jechać. Mijam jakiś zakopany po osie w piachu samochód. Na szczęście czasu mam jeszcze tyle, że nawet na piechotę zdążę na pociąg.

Na szczęście odcinki, na których trzeba pchać rower są stosunkowo krótkie. Dojeżdżam do miejsca, gdzie zaczyna się asfalt. Stąd szybko docieram do granic Iławy. Tu kolejne prace drogowe – przebudowa drogi. Wygląda na to, że będzie tu nawet ścieżka dla rowerów. Na razie jednak jej jeszcze nie ma i trzeba jechać sfrezowanym asfaltem pomiędzy słupkami ustawionymi przez drogowców. Na szczęście odcinek nie był długi i wkrótce zbliżam się do centrum Iławy. Tu bardzo mi się podoba radosny, różowy kolor, na jaki pomalowano ratusz.

Szukam miejsca, gdzie można coś zjeść. Niestety jest z tym problem. Znajduję w końcu restaurację Yellow, gdzie przy pomocy karty dań można zestawić jakiś posiłek bez padliny. Całość w porządku, kawa też. Jadę na dworzec, po drodze mijam szyld jadłodajni pod dźwięczną nazwą „Kebab Bakcylek”.  Ciekawe, jakie bakcylki tam podają.


 

Mapka i ślad


 

Zdjęcia

Pin It on Pinterest