Rolbik, Zbrzyca, Laska, Kaszuba i inne – dzień 1

utworzone przez | 17 lipca 2010 | Na rowerze, Polska na weekend | 0 komentarzy

Wycieczka odbyła się 3 czerwca 2010.

Tym razem okolica Borów Tucholskich miała być bez deszczu. Wyruszyliśmy rano z Warszawy z ogólnie zarysowanym celem podróży. Po drodze typujemy kilka miejsc na pierwszy nocleg. Już po południu docieramy do Męcikału, gdzie typujemy kilka gospodarstw agroturystycznych. Ostatecznie lądujemy we wspaniałym, odludnym miejscu zwanym Rolbik Młyn. Gospodarze są bardzo mili i decydujemy się spędzić tu przynajmniej jedną noc.

Tego samego dnia wsiadamy jeszcze na rowery aby choć trochę dziś pojeździć. Jest już prawie 16, ale coś jeszcze uda się przecież przejechać. Przekopujemy się przez piach do mostu na Zbrzycy. Dalej już daje się jechać. Dojeżdżamy do leśnej, asfaltowej drogi i kierujemy się do Laski. Na chwilę zatrzymujemy się na kolejnym mostku na Zbrzycy. Rzeka wygląda tu bardzo malowniczo. Po krótkim postoju fotograficznym ruszamy dalej i niedługo docieramy do wioski o wdzięcznej nazwie Laska.

W Lasce porzucamy drogę asfaltową, aby obrać kierunek na Swornegacie leśną drogą. Jedziemy przez las i docieramy do kolejnego mostu na Zbrzycy. Tu czeka nas kawałek asfaltu, potem, przez długi odcinek leśna droga biegnie wzdłuż brzegu Zbrzycy. Okolica jest przepiękna, warto przejechać się tędy na rowerze. Rzeka wije się tutaj uroczo, zdarzają się miejsca, gdzie brzeg jest stromy i wysoki. Zatrzymujemy się kilka razy na zdjęcia.

Las się kończy i mijamy jezioro Witoczno. Okolica robi się oraz bardziej zabudowana. W końcu docieramy do Swornychgaci. To miejsce nie sprawia niestety korzystnego wrażenia. Tłumy ludzi, takie klimaciki z kurotu. Chcemy coś tu zjeść, otwarta jest restauracja „Wagant”. Wybór dań bezmięsnych – żaden. Trzeba wziąć same dodatki, żeby nie dostać padliny. Kawa z ekspresu – nie istnieje. Jedzenie odgrzewane w mikrofalówkach. W zasadzie lokal trzeba traktować jako ostrzeżenie kulinarne. Zwijamy się szybko.

Ruszamy na wschód droga 236. Na moment zatrzymujemy się jeszcze nad niewielkim jeziorkiem po drodze, aby po kilku kilometrach dotrzeć do skrzyżowania z drogą Laska – Męcikał. Skręcamy w kierunku Laski. Ta droga to marzenie rowerzysty. Asfaltowa, wąska leśna dróżka, z niewielkim ruchem samochodów. A do tego długa. Można przez wiele kilometrów jechać sobie przez las i cieszyć się pięknem okolicy.

Przed Laską decydujemy się pojechać leśną drogą, aby wrócić do Rolbika inną drogą. Tu już nie ma asfaltu, droga jest miejscami piaszczysta, a miejscami trochę zanika. W końcu jednak udaje nam się dotrzeć do miejsca, z którego wyruszyliśmy. Pierwszy dzień, a właściwie jego drugą połowę  kończymy dystansem ok. 40 km.

Pin It on Pinterest